Z pewnością wielu słyszało o tzw „Człowieku z
Jawy” (Pithecanthropus).
Pewien holenderski lekarz Eugene Dubois całkowicie
zakochany w teorii ewolucji pojechał w 1887 roku na wyspę Jawę i tam postanowił
odnaleźć „brakujące ogniwo” pomiedzy człowiekiem, a małpą. Znalazł tam w 1891 i
1892 roku szczątki jakiegoś praczłowieka. Była to górna część czaszki, kilka
zębów i kości nóg.
Miał tylko pewien problem. On wiedział jedno, że
jeżeli te znalezione kości pokaże ludziom, to naukowcy, którzy są zawsze
wścibscy, zaczną badać i w końcu dojdą do prawdy. Wobec tego zrobił tylko
odlewy gipsowe tych kości i powiedział: Jak chcecie to macie, ale oryginału nie
pokażę. I trwało to tak prawie przez 30 lat. Na całym świecie człowieka z Jawy odtrąbiono jako niepodważalny dowód ewolucji człowieka. Podręczniki i czasopisma wypełnione były dziwacznymi rekonstrukcjami "Człowieka z Jawy", któremu nadano imponująco brzmiącą naukową nazwę pithecanthropus erectus (wyprostowany małpolud). Aż dopiero w 1927 roku oficjalnie
zmuszono go, żeby przedstawił te kości, które znalazł na Jawie. Kiedy je
zbadano to okazało się to zwyczajnym fałszerstwem. Górna część czaszki należała do wymarłego gatunku małpy, a kości były ludzkie. Pod koniec życia E. Dubois wyrzekł się Pithecanthropusa. Przez 30 lat jednak wpajano ludziom ten rzekomy niepodważalny dowód ewolucji człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz